Właśnie zaspokoiłem głód. Słońce grzało moje futro, a ja byłem wyczerpany polowaniem. Cały dzień nie piłem nic i musiałem znaleźć jakieś choćby małe jeziorko, żeby nie paść z pragnienia. Rozglądnąłem się. Nie widziałem nic. Nagle zobaczyłem mokre surykatki. Pędziły takie wykąpane, że z nich kapało. Nie zjadłem ich jednak. Pobiegłem tam, skąd wracały. Po chwili zobaczyłem jeziorko. Uśmiechnąłem się lekko i zanurzyłem cały w wodzie. Chwilę płynąłem, po czym wyszedłem na brzeg. Napiłem się.
Po drugiej stronie jeziorka stało kilka gazeli, które uciekły napotkawszy mój wzrok. Pocieszyłem się myślą, że już dzisiaj jadłem. Powróciłem na gałąź jednego z drzew. Było zbyt gorąco, żebym spacerował.
- Co robisz, Lider? – usłyszałem.
To była Blanco.
- Odpoczywam.
- A po czym?
- Eee... – zastanowiłem się – Po odpoczynku.
Zaśmiała się cicho i pobiegła. Zapewne pędziła polować. Nie miałem siły jej pomóc. Ledwo stałem na nogach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz