sobota, 7 marca 2015
Od Anubisa C.D Ziry
Mała przybiegła cała zapłakana. Zdołała tylko wykrztusić:
- Mama . . . 2 lwy . . . walka .... - nim znów jej ciałem targnął szloch. Na słowo "lwy" sierść na karku zjeżyła mi się, nie chciałem by ta mała kociczka musiała przeżywać tak jak ja stratę bliskiej osoby. Poza tym postanowiłem że będę zabijał lwy. Pobiegłem na miejsce walki, gepardzica jakoś sobie radziła ale jeden z lwów zdołał zranić ją w łapę, przez co była osłabiona. Skoro były dwa lwy to fair będą dwa gepardy. Skoczyłem na grzbiet lwu, który właśnie zamachnął się na kotkę. Zdziwiony wydał bliżej nieokreślony pisk i spróbował dosięgnąć mnie łapą. Moje pazury jednak mocno wbiły się w jego skórę, tak że nie mógł mnie zrzucić. Kłami rozszarpałem mu skórę i mięśnie karku. Ten jednak był twardy, przeturlał się po ziemi zwalając mnie z grzbietu. Zaraz obrócił się i wpił we mnie spojrzenie przekrwionych, ogarniętych furią oczu. Nie pozostałem mu dłużny, moje spojrzenie na pewno nie należało do łagodnych. Lew kłapną szczękami tuż przy mojej łapie, na szczęście widziałem jego napinające się mięśnie i przewidziałem że spróbuje ugryźć. Kiedy jego szczęki nie napotkały żadnego oporu, pchany siłą rozpędu stracił równowagę. Taka okazja nie powtarza się dwa razy! Odsłonił szyję w której była tchawica i główna tętnica. Zacisnąłem szczęki w najdelikatniejszym miejscu. Krew trysnęła i obryzgała suchą trawę na której stałem. Wypuściłem lwa, martwe cielsko uderzyło o ziemię wzbijając chmurę pyłu. Prychnąłem, gdy do moich nozdrzy doleciał zapach martwego lwa. Drugi też leżał martwy u stup gepardzicy. Spojrzała na mnie podejrzliwie, jej ogon drgnął kilka razy. Oznaczało to zdenerwowanie i niepewność.
- Mamo! Mamo! - usłyszałem krzyk i zobaczyłem Zirę biegnącą ile sił w łapkach w stronę gepardzicy. Kiedy ta ją zobaczyła jej zdenerwowanie pogłębiło się. Nic dziwnego, w końcu obce gepardy często mordują nieswoje dzieci, a przecież widziała do czego jestem zdolny w starciu z lwem. No i nie wiedziała że właściwie uratowałem jej córkę. Gepardzica przytuliła kociczkę.
- Schowaj się za mną! Nie wiem kto to ani czego on chce! - powiedziała cicho, ale mimo to usłyszałem co mówiła.
- On nie jest groźny! - zaprzeczyła mała. Ha! Nie groźny! No ... właściwie raczej nie zwrócił bym się bez powodu przeciw innemu gepardowi. Kotka spojrzał ze zdziwieniem na dziecko.
- Widziałaś jak potraktował tego lwa! I nie wiemy po co tu jest! Czy nie opowiadałam ci historii o brutalnych przedstawicielach naszej rasy?! - zbeształa Zirę. Ta zrobiła zaciętą minę, chyba była uparta ... nie, na pewno była uparta - poprawiłem się w myślach.
- Mówię że jest niegroźny! Jeśli mi nie wierzysz to patrz! - powiedziała mała buntowniczka i podbiegła do mnie. Zaczęła łasić się o moje łapy. Nie bardzo wiedziałem jak zareagować więc stałem w miejscu. Matka na początku przerażona teraz tylko próbowała mnie zabić spojrzeniem.
- Zira! - warknęła. Mała wlazła mi właśnie na grzbiet i zaczęła bawić się moim ogonem. Średnio mi się podobała rola żywej zabawki. Odwróciłem głowę i wziąłem małą za kark. Podeszłem do gepardzicy, i położyłem przed nią kociaka.
- Ja już muszę iść. Uważaj na lwy Zira. - powiedziałem i odwróciłem się z zamiarem odejścia, jednak zatrzymał mnie głos.
< Zira?>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz