Niebo tamtej nocy było wyjątkowo piękne, aż ja sam je podziwiałem. Gwiazdy lśniły na granatowym, wręcz czarnym tle, a księżyc dodatkowo dodawał nocnemu niebu wyjątkowości. Rana w zasadzie już mnie nie bolała, w końcu już następnego dnia miałem zostać wypuszczony. Zasnąłem, Blanco najwyraźniej też, bo kiedy rano wstałem, leżała obok. Otworzyłem oczy i natychmiast wstałem przypominając sobie, że znów będe wolny.
Siedziałem zniecierpliwiony nad lamparcicą czekając, aż przyjdą mnie wypuścić. Po chwili Blanco wstała ziewając.
- Co się dzieje? – zapytała.
- Czekam, aż mnie wypuszczą.
Po jakiejś godzinie przyszli i zdjęli mi opatrunek. Wypuścili mnie na wolność. Do końca dnia biegałem jak szalony ciesząc się wolnością, która wreszcie powróciła. Upolowałem młodą antylopę i zjadłem na kolację, po czym położyłem się na gałęzi i zasnąłem.
Rano wstałem, zeskoczyłem z gałęzi i zacząłem spacerować szukając jedzenia.
<Ktoś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz